niedziela, 9 listopada 2014

Z San Andres do Cali!

5.11.2014
Nie przyjmowałam do świadomości, że sezon deszczowy sięgnie San Andres, nie chciałam raczej przywoływać myślami deszczu i... i tak wszystko na nic. 
PADA... Mocno pada.. Jest sztorm. Wieje i świszczy, rzuca żabami i wyrywa z butów. Widocznie od dłuższego juz czasu, bo z 3-go piętra dostrzec można, że na ulicy szkli się lustro wody mierzwione kolejnym opadem.


Co robić na karaibach, których wyidealizowane wyobrażenie pękło na moment w mokrym pejzażu zza okna  hostelu El Viajero?



No nic, wstawaliśmy dumnie i wytrwale, aby zjeść śniadanie z polskimi zwyczajami (kuchnia na szczycie naszego penthouse'a z tarasem, a raczej prawie basenem, gdyż okien brak - wyglądała uroczo). Codziennie tościki z dżemorem, kaweczką i świeży soczuś z marketu na dole. Mniam ;) I tak na przeciw przygodzie!



Tak było jeszcze w środę... 



W czwartek:

Poszło troje kamratów na lotnisko San Andrés, upalny dzień, właściwie to opuszczamy wyspę... hmm, aż dziw, że akurat na nasz wyjazd pogoda wydaje się kipieć słońcem i gorącem jak przystało na karaiby... 



Odprawiliśmy się expresowo i pod eskortą Pani stewardesy przeszliśmy do samolotu. Spotkaliśmy parę Niemca i Kolumbijkę, na których wpadliśmy na wyspie 2 razy w 2 rasta barach. Przypadek, że i teraz z nimi lecimy? Alicia pomaga nam okiełznać mapę Cali i już jesteśmy gotowi na nowe przygody!


* Z cyklu, spostrzeżenia Anny:

Jako, że od kilku miesięcy jestem dumną i szczęśliwą posiadaczką aparatu ortodontycznego muszę z całą swą radością wyznać, że San Andres (jak na razie tylko wyspa, później okaże się również czy reszta Kolumbii) to RAJ APARATÓW! 


Gdzie się nie obejrzę, z kim nie porozmawiam, aparaty robią tu nielada furorę! A że Kreole i Kolumbijczycy tu mieszkający są z reguły ciemno/czarnoskórzy to wygląda to prze-pię-knie! Noszą je nawet kiedy wcale nie mają za wiele do poprawy! Np. Czarny kolega z lodzi zabierającej nas na Johny Cay miał czarny! aparat, co wyśmienicie mu pasowało. Koleżanka z recepcji w hostelu miała turkusowy, pod kolor oczu... Można by tu wymieniać tą tęczę barw! Tylko mój aparat, szary i nudny - sprawę koloru będę musiała jeszcze raz przemyśleć.



Cali

26 stopni, mniejsza wilgotność. Wsiadamy w autobus do centrum miasta za 5k COP (ok.18 km), kiedy reszta pasażerów płaciła po 3k (czyżbyśmy zostali potraktowani jak gringo?). W połowie drogi, wsiada na chwilę chłopiec, żeby spisać liczbę pasażerów i liczbę bagaży nie wiadomo po co... Jedziemy i podziwiamy Valle de Cauca, czyli dolinę Cauca. Piękne góry, których szczyty toną w gęstych chmurach, plantacje kukurydzy i horyzont pełen drzew przypominających mniejszą wersję baobabu - są płaskie, co powoduje wrażenie spłaszczonej rozdzielczości ekranu LG, śmieszny efekt ;)


Dojechaliśmy do Terminal de Buses i wskoczyliśmy do taxi. Taxista załadował wszystkie nasze plecaki na przednie siedzenie tak, że chyba całą drogę jechał na 1 biegu. Po kilku chwilach, ostrych hamowaniach i prawie kolizji - taxowkarz się... zgubił ;) Wyjęliśmy więc GPS Piotra i nawigowaliśmy taxiarza aż do hostelu ;) Okazało się, że to adres podany w Internecie był niepoprawny.


Szczerze mówiąc, nie widziałam jeszcze takiego rozgardiaszu na ulicy. 5 pasów ruchu, ale wszyscy chcą wjechać akurat na nasz. Dobrze, że zmieściliśmy się na tylnym siedzeniu, bo jadąc z przodu można by wyjść z mokrymi gaciami po minucie ;)



Warto jeszcze ogarnąć kwestię adresów w Kolumbii. Jak się połapać w liczbach, krzyżykach i przedziałach liczbowych? Ano, dowiedzieliśmy się, że system opiera się na ulicach Carreras i przecznicach Calles ustawionych mniej więcej pod kątem, prostym do siebie. Na przykład, Calle 16 # 2-84. Cel znajduje się na ulicy 16 za skrzyżowaniem z droga 2 w odległości 84 m od tego skrzyżowania. Bardzo mi się podoba - porządek musi być. I jest do momentu, aż przejdziemy do diagonal, czyli rozwidleń w  kształcie " Y" dróg calles i rozwidleń ulic, carreras których nazwę zapomniałam ;) 




Wreszcie Hostel Caelum. Kąpiel, szybka oprowadzka po głównej ulicy przez właściciela hostelu, żeby wreszcie dotrzeć na obiad w okolicy San Antonio, imponującej dzielnicy Cali. Dla odmiany wybraliśmy Pita Majita, arabska kuchnia pełna humusu, pita (taka do kebaba podobna bułka tylko mniejsza), itp.








Wieczorem piwko w naszym hotelowym ogródku z właścicielem, Alvaro i jego przyjaciółmi i wyjście do Tin Tin Deo! Ze wszystkich miejsc, w których tańczy się salsę, to z pewnością utkwi mi w pamięci na bardzo długi czas... Tańcząc z Piotrem kubańską na pewno troszkę się odróżnialiśmy, co poczułam tańcząc z wymiataczami Cali! A myślałam, że już całkiem nieźle mi idzie ;) Chylę przed nimi czoło...


* Z cyklu, złote myśli Macieja dobra rada:



Salsa w Cali jest podniesiona do roli religii. A Tin Tin Deo jest jak Watykan dla tutejszych salseros.

Klub, który z zewnątrz wygląda jak budka z hotdogami wewnątrz kryje prawdziwą świątynię salsy. Myślałem, że znam się na salsie trochę. You know nothing John Snow.


Absolutnie każdy tutaj jest mistrzem salsy w naszym rozumieniu. Każdy z nich mógłby mieć własną szkołę salsy w Krakowie. Każdy tańczy inaczej. Tutaj nie ma technik, rozliczania, czy ustalonych schematów. Każdy tańczy tak, jak to czuje i za każdym razem jest to zjawiskowe. Razem sprawia to wszystko ze stoi się z zrozdziawioną szeroko szczęką, patrząc jak zahipnotyzowany na wirujący tłum.



Salsa kolumbijska różni się od tego co my znamy pod pojęciem salsy. Tutaj drobi się kroczkami bardzo szybko, czasem przypomina to nawet rock'n'rolla (szczególnie odmiana salsa choque). Nie ma natomiast za wiele figur i węzłów w naszym rozumieniu.



7.11.2014



Wstaliśmy. Tak, wstaliśmy. Bezsilnie stąpamy pod zimny prysznic i na śniadanie.

Postanowiliśmy zajrzeć jeszcze raz na dzielnicę San Antonio, zobaczyć Cali z góry i napić się Macondo café con Lulo (owoc uprawiany w Kolumbii) oraz dwóch kombinowanych koktajli z owcami. Piotrek krzywi się przy kawie i ratuje kubki smakowe jedząc Brownie z lodami;) Trzeba im przyznać, że poczucie smaku mają czasem zaskakujące ;)






Do następnego razu!

Anna vel Anna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz