Piotr – “jak
skomplikować sobie urlop”, część pierwsza: “dzień wyjazdu”
Ostatnie
planowanie, pakowanie, ogarnianie.
Ostatnie poprawki w planie, liczenie biletów, pożyczanie śpiworów. Ostatecznie
o 3 można było się położyć spać.
Pobudka o 8. Bieg
do punktu ksero, żeby wydrukować skrzętnie przygotowywany od miesięcy paln – o tym
najważniejszym dokumenciku nikt oczywiście nie pomyślał. Potem jeszcze sprint
przez Galerię, żeby kupić pastę do zębów i... ostatecznie udało się wsiąść do
Polskiego Busa (10:25).
5h później
znaleźliśmy się w stolycy. Następnie jedyną, słuszną linią metra dostaliśmy się
do centrum.
Z racji pory obiadowej uruchomiliśmy Gastronauci.pl i obładowani
jak komandosi zjedliśmy pizzę i pastę. Bez wakacyjnej siesty - szybki marsz pod
Pajaca Kultury, coby złapać wykupionego Modlin Busa na lotnisko. Jakież było
nasze zdziwienie, jak okazało się, że nie ma już miejsc. Nie ma miejsc w busie,
na którego mieliśmy bilety na tą konkretną godzinę! No cóż, nasze miejsca
zostały sprzedane, podczas gdy czekaliśmy grzecznie w kolejce do drzwi
autobusowych. Na szczęście nasz pan - „ogarniacz autobusowy” – zamówił nam
taksóweczkę. Tu zaczą się delikatny stres, ponieważ odjechaliśmy pół godziny
później a kierowca powiedział, że będziemy jechać 1-1,5h czyli idealnie
spóźnimy się na samolot...
Rzeczywistość
była jednak jaśniejsza a Opatrzność czuwała. Nie było korków i dokładnie na
czas zajechaliśmy na słynne lotnisko Modlin.
I takim oto
sposobem jesteśmy właśnie w Barcelonie u Asi - koleżanki Maćka. Jutro pobudka o
6:30 i lecimy przez Madryt do Bogoty.
Maciej myśli:
Jest parę rzeczy na świecie, które są niezmienne od wieków, wszyscy podążają tą samą utartą ścieżką wierząc, że lepiej nie kwestionować tego, co przez lata ewolucji ustaliła Matka Natura. Jak na przykład, po co superbohaterowie noszą majtki na spodniach. Pewnie tak musi być, żeby świat mógł dalej egzystować.
Innym takim zjawiskiem fizyczni-mistycznym jest Polak za granico. Z kamerą i żywiołowym komentarzem, niczym Bogusław Wołoszański, będziemy was przeprowadzać przez meandry tego fenomenu
Nigdy nie przestanie nas zadziwiać podświadoma potrzeba ludzkości do stania w kolejkach. Jak jest kolejka, to trzeba się w niej ustawić, bo jak nie to być może przegapimy miłość naszego życia albo może na końcu tej kolejki rozdają cały zeszłoroczny nakład rozkładówek z Faktu?
Tak, czy inaczej co wylot widzimy ludzi stojących przy bramkach na 2h przed odlotem, kiedy są już odprawieni, maja przydzielone miejsce to i tak jakaś magiczna siła pcha ich do tej kolejki żeby jak najszybciej przejść przez bramkę. Może to odwieczna potrzeba ludzi, żeby być w czymś najlepszym i nieustannie konkurować i udowadniać, że jest się zwycięzcą. To, że za 100m jest kolejna kolejka tym razem do wejścia do samolotu nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Tam też będę najlepszy.
Idziemy sobie przez przejście podziemne przy dworcu centralnym w Warszawie. Tłumy smutnych ludzi płyną nieprzerwaną falą. Dokądś gnają, lecz cieżko stwierdzić po co? Zastanawialiście się kiedyś kim jest przechodzień obok was?
Pani, na oko 50 lat, ubrana jak najładniejsze panie z epoki Gierka. Pewnie wraca do domu nagotować zimnioków i podlać je ekstraktem z cebuli. Ale może właśnie zmierza na próbę swojego zespołu trash metalowego.. Czasem chciałbym móc zostać cieniem przechodnia i towarzyszyć mu do końca dnia tak, żeby dowiedzieć się co sprawia że jest tym kim jest się naprawdę. Chociaż boje się, że wtedy można by się zawieść ludzkością juz na zawsze. Tak przynajmniej zostają złudzenia.
Nie było planu wydrukowanego...no nie wierzee!!!! :D:D:D
OdpowiedzUsuń