czwartek, 30 października 2014

W drodze...


Piotr – “jak skomplikować sobie urlop”, część pierwsza: “dzień wyjazdu”

Ostatnie planowanie, pakowanie,  ogarnianie. Ostatnie poprawki w planie, liczenie biletów, pożyczanie śpiworów. Ostatecznie o 3 można było się położyć spać.

Pobudka o 8. Bieg do punktu ksero, żeby wydrukować skrzętnie przygotowywany od miesięcy paln – o tym najważniejszym dokumenciku nikt oczywiście nie pomyślał. Potem jeszcze sprint przez Galerię, żeby kupić pastę do zębów i... ostatecznie udało się wsiąść do Polskiego Busa (10:25).





























5h później znaleźliśmy się w stolycy. Następnie jedyną, słuszną linią metra dostaliśmy się do centrum.



Z racji pory obiadowej uruchomiliśmy Gastronauci.pl i obładowani jak komandosi zjedliśmy pizzę i pastę. Bez wakacyjnej siesty - szybki marsz pod Pajaca Kultury, coby złapać wykupionego Modlin Busa na lotnisko. Jakież było nasze zdziwienie, jak okazało się, że nie ma już miejsc. Nie ma miejsc w busie, na którego mieliśmy bilety na tą konkretną godzinę! No cóż, nasze miejsca zostały sprzedane, podczas gdy czekaliśmy grzecznie w kolejce do drzwi autobusowych. Na szczęście nasz pan - „ogarniacz autobusowy” – zamówił nam taksóweczkę. Tu zaczą się delikatny stres, ponieważ odjechaliśmy pół godziny później a kierowca powiedział, że będziemy jechać 1-1,5h czyli idealnie spóźnimy się na samolot...

Rzeczywistość była jednak jaśniejsza a Opatrzność czuwała. Nie było korków i dokładnie na czas zajechaliśmy na słynne lotnisko Modlin.

I takim oto sposobem jesteśmy właśnie w Barcelonie u Asi - koleżanki Maćka. Jutro pobudka o 6:30 i lecimy przez Madryt do Bogoty.

Maciej myśli:
Jest parę rzeczy na świecie, które są niezmienne od wieków, wszyscy podążają tą samą utartą ścieżką wierząc, że lepiej nie kwestionować tego, co przez lata ewolucji ustaliła Matka Natura. Jak na przykład, po co superbohaterowie noszą majtki na spodniach. Pewnie tak musi być, żeby świat mógł dalej egzystować.
Innym takim zjawiskiem fizyczni-mistycznym jest Polak za granico. Z kamerą i żywiołowym komentarzem, niczym Bogusław Wołoszański, będziemy was przeprowadzać przez meandry tego fenomenu

Nigdy nie przestanie nas zadziwiać podświadoma potrzeba ludzkości do stania w kolejkach. Jak jest kolejka, to trzeba się w niej ustawić, bo jak nie to być może przegapimy miłość naszego życia albo może na końcu tej kolejki rozdają cały zeszłoroczny nakład rozkładówek z Faktu? 
Tak, czy inaczej co wylot widzimy ludzi stojących przy bramkach na 2h przed odlotem, kiedy są już odprawieni, maja przydzielone miejsce to i tak jakaś magiczna siła pcha ich do tej kolejki żeby jak najszybciej przejść przez bramkę. Może to odwieczna potrzeba ludzi, żeby być w czymś najlepszym i nieustannie konkurować i udowadniać, że jest się zwycięzcą. To, że za 100m jest kolejna kolejka tym razem do wejścia do samolotu nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Tam też będę najlepszy.






Idziemy sobie przez przejście podziemne przy dworcu centralnym w Warszawie. Tłumy smutnych ludzi płyną nieprzerwaną falą. Dokądś gnają, lecz cieżko stwierdzić po co? Zastanawialiście się kiedyś kim jest przechodzień obok was?


Pani, na oko 50 lat, ubrana jak najładniejsze panie z epoki Gierka. Pewnie wraca do domu nagotować zimnioków i podlać je ekstraktem z cebuli. Ale może właśnie zmierza na próbę swojego zespołu trash metalowego.. Czasem chciałbym móc  zostać cieniem przechodnia i towarzyszyć mu do końca dnia tak, żeby dowiedzieć się co sprawia że jest tym kim jest się naprawdę. Chociaż boje się, że wtedy można by się zawieść ludzkością juz na zawsze. Tak przynajmniej zostają złudzenia.



środa, 29 października 2014

Preludium



... i wtedy Maciek powiedział: - Bo Shakira jest z Kolumbii!

Tak to właśnie zrodziła się w naszych głowach podróż do Słonecznego, Pachnącego, Świeżego, Egzotycznego, Kolorowego, Muzyczno-Tanecznego, Konopiowego kraju - KOLLLLUMBIA!

Zapraszamy do śledzenia naszych pełnych wrażeń przygód i poczynań Piotra Szczepanika, rozmyślań i szaleństw niejednostronnie zrównoważonego Macieja Dudka oraz czmychnięć w szwarnym przyśpiewku Aniny Kopeć!

Ktokolwiek będzie podążał naszym nieregularnym krokiem i dotrzymywał nam towarzystwa mentalnie oraz na tym oto blogu - Dziękujemy i życzymy miłych wrażeń przy lekturze!

*za nieregularne posty, krzywo wklejone zdjecia i plamy na koszuli Maćka, przepraszamy...


Bienvenida Colombia!!!    >> EMPIEZAMOS LA ANVENTURA <<

Nadszedł czas pakowania... po godzinie 2:00 czasu krakowskiego:

Wzorowy bagaż Piotra:
W lekkim zakłopotaniu Anny:
.. i wreszcie zawsze gotowy Maciej:

Dobranoc i do jutra!